Nieposkromiona żywotność

Aleksandra Więcka Tekst: Aleksandra Więcka



Jeśli przyszłość opowiadania historii to immersja i bezpośrednie doświadczenie, prace Daniela Zarewicza biją na głowę to, co może nam zaoferować technologia. Są jak zażywanie ayahuaski w kasku VR - szalony odlot prowadzący do oświecenia, tylko, że bez wymiotów.

Bawię się w tym lunaparku kolorów i znaczeń, neurony się plączą, impulsy elektryczne biegną po synapsach, drążąc nowe ślady i połączenia, iskrząc i osmalając to, co stare, utarte, sztywne. Nie mogę przestać, bo każda kolejna odsłona igra z moim układem nagrody, obiecując większą dawkę dopaminy, otwarcie nowej ścieżki, awans na kolejny level, jeszcze więcej doznań.

Daniel Zarewicz Daniel Zarewicz Daniel Zarewicz

Oglądam z bliska to, co większość z nas wstydliwie ukrywa. Momenty żalu i małości, rozdzierającą serce rozpacz, niezaspokojone pożądania, potrzebę uległości, akceptacji, gniew i wulgarne fantazje. Kiedy my zasłaniamy swoje miejsca intymne firmowymi wizytówkami, nazwiskami projektantów, reżyserów i pisarzy, optymalizując wysiłek wkładany w przetrwanie w przestrzeni gęsto wypełnionej przez innych członków społeczeństwa, Daniel Zarewicz udostępnia nam maski, które nic nie zasłaniają. Jego maski, jak maski w teatrze greckim, pokazują twarze w kulminacji emocji. To ekrany projekcyjne, na których pokazujemy się z obsceniczną otwartością. Hamulce puszczają. Można odetchnąć i przez chwilę poczuć.

Daniel Zarewicz Daniel Zarewicz Daniel Zarewicz Daniel Zarewicz

To specyficzne katharsis wywołane jest nie przez intelektualną analizę, ale przez nadmiarowe przeżycie. Daniel Zarewicz, antropolog specjalizujący się w kulturze antyku greckiego, sięga po mechanizmy komedii greckiej, służącej nie tyle rozrywce, ile przynoszącej ulgę w cierpieniu. Wynaturzenie jego przyczyn, ich rozdęcie, umniejszenie, wywrócenie na drugą stronę pozwala zdystansować się i uleczyć przez śmiech. Świat to tylko opowieść. Przyszpileni, zakonserwowani w urazach z dzieciństwa jak w formalinie, traktujemy się poważnie, z uwagą katalogując krzywdy, tajemnice, sekrety. Uzbrajamy się jak Korea na wojnę z USA, przysięgając, sobie samym, że jeszcze im pokażemy, że nigdy nikomu nie pozwolimy się schwytać, zranić, zabić.

Zarewicz ze swoimi wycinankami jest jak herszt podwórkowej bandy, który obnaża nieskuteczność naszych wysiłków, strzelając z procy w zrobioną z kartonu tarczę. Technika mająca korzenie w sztuce ludowej, spopularyzowana przez Henriego Matisse’a, najczęściej stosowana jest jako metoda kształcenia dłoni kilkulatków. Wycinanie ma trenować mięśnie i palce. Dwuwymiarowe kompozycje, złożone z uproszczonych kształtów pozwalają na sformułowanie bezkompromisowych komunikatów. Wyodrębnienie się z tła. Zderzenie z innym. Ostre krawędzie i kanty muszą znosić się wzajemnie z łukiem i okręgiem. Nie ma tu miejsca na niuanse i subtelności. To poszukiwania organicznych kształtów, wywodzących się z potrzeby formulacji opisanej przez Andre Sterna - opisu rzeczywistości, wizualnych notatek, pierwotnej mapy najbliższego otoczenia.

Wynaturzenia, powielenia, deformacje w pierwszych rysunkach dziecka, nie wynikają – uważa Stern - z nieporadności w odzwierciedlaniu rzeczywistości, ale są wynikiem tego, co dla autora najważniejsze, najintensywniej dostrzegane. Ta umiejętność znika, kiedy widzowie (dorośli) usiłują narzucić autorowi swoje spojrzenie.

Daniel Zarewicz wycina tak, jakby nigdy nie uwierzył, że niebo musi być na górze, słoneczko w rogu, a przyzwoite dziewczynki trzymają kolanka razem.

Penisy mają tu skrzydła, ptaki zęby, lalki cipki, a wazy oczy. I nawet jeśli ich kształt czerpie z antycznych proporcji, zdobią je nie herosi a kolorowe kropki. Mitologiczny bohater to Batman, tylko, że różowy. Rakieta to minaret, a pandemiczna seria COVID 19 to dance macabre bez dystansu społecznego.

Oglądanie tych prac to nie wernisaż z lampką wina, tylko dzikie bachanalia w lunaparku. Mam zamiar się nimi upić, uchlać, odurzyć. I poczuć tę nieposkromioną żywotność, która pulsuje w nas kiedy siedzimy na schodkach, trochę przed wschodem słońca, gapiąc się na podwyższony stan wody i żółtą pianę na Wiśle.



Wybrane prace

zobacz wszystkie