Możliwość istnienia przedmiotów nieistniejących
Darek Mlącki, najbardziej rozchwytywany specjalista od malarstwa ściennego i trompe l’oeil, kończył właśnie zlecenie w jednej z podwarszawskich rezydencji. Malował freski w budynku pływalni. Nagle ktoś niechcący potrącił wiaderko i buraczkowa farba rozlała się na piękny, sprowadzony z Włoch, trawertyn. To była katastrofa.
W pierwszym odruchu Darek chciał po prostu uciec. Inwestor słynął z tego, że nie tolerował najmniejszych usterek. Farba wsiąkła w szczeliny i pory kamienia. Plama była ogromna. I to w najbardziej eksponowanym miejscu basenu. Kilkugodzinne szorowanie i próby chemicznego wybielania rozjaśniły co prawda skazę, ale była ona nadal widoczna. Zniszczonego kamienia nie można było wymienić, więc Darek wpadł na pomysł, żeby go namalować. Twierdzi, że właśnie wtedy stworzył swój najlepszy obraz. Najcieńszymi pędzelkami idealnie odtworzył powierzchnię naturalnego kamienia. Jego struktura, pełna żyłek, naturalnych wżerów i przebarwień, została oddana po mistrzowsku. Namalowany na posadzce obraz był, zdaniem Darka, dużo lepszy niż rzeczywistość, niestety musiał pozostać “niewidzialny”. Dzieło życia Darka Mląckiego idealnie zlało się z otoczeniem, a właściciel basenu do dzisiaj nie dowiedział się o jego istnieniu.
Artysta naszych czasów sprzedaje się dwa razy. Raz krytykom, drugi raz publiczności. To pierwsze już się Darkowi udało: seria muzealnych wystaw zaowocowała przychylnymi recenzjami. Teraz przyszedł czas na podbój publiczności. I też się udało.
Czy jednak ten drugi sukces nie deprecjonuje pierwszego? Czy sztuka, która staje się popularna, przestaje być sztuką ambitną? Kiedyś Darek złapał się za głowę, gdy uświadomił sobie, jak łatwo przekroczyć granicę tych dwóch światów – poważnej, skupionej twórczości i komercyjnego sukcesu. Kiedy namaluję półkulę, to jest to uduchowiona geometria i sztuka wysoka. Ale kiedy na tej półkuli domaluję kwiatki, to okazuje się, że to tylko filiżanka, temat rodzajowy, estetyczna łatwizna
.
Darek ma postdadaistyczną świadomość daremności malowania, a jednak maluje. Darek w swoich obrazach to dumna wstrzemięźliwość ikony, a w autokomentarzach ironiczny kaznodzieja. Ma czarodziejską łatwość wymykania się jednoznacznej ocenie. Darek to artysta wielu obiegów, artysta - tak czy owak - wyklęty.