Sentymentalna strona świata wyobraźni
Człowiek, kiedy staje przed lustrem, przeważnie koncentruje się na własnym odbiciu, podczas gdy reszta - tło - umyka jego uwadze. Widzimy samotną postać „wykadrowaną” z nieostrej rzeczywistości za jej plecami. Efekt ten potęguje się, kiedy patrzymy w pokryte patyną lustro w drzwiach starej szafy. Zniszczona liszajem powierzchnia już nie odbija przedmiotów za plecami patrzącego, ale chropowatą, tajemniczą przestrzeń; na takim tle postać, choć niby jest nam bliska i znana, wydaje się należeć raczej do świata po tamtej stronie lustra niż do zwykłej codzienności.
Jeżeli pozwolimy, by uwiodła nas poetyka starego zwierciadła, może się zdarzyć, że po tamtej stronie lustra natkniemy się na postaci, które Jacek Łydżba maluje na swoich obrazach. Jego bohaterowie są „wykadrowani” z kontekstu jak człowiek stojący przed lustrem; ukazani na tle, w którym mienią się niekonkretnymi zarysami rzeczy odbite w łuszczącej się powierzchni starych zwierciadeł. Jeżeli jednak spróbujemy ten kontekst odtworzyć, okaże się, że należą oni do bardzo bliskiej, choć nie zawsze i nie dla każdego dostępnej, sentymentalnej strony świata wyobraźni; strony świata, którą najczęściej zamieszkują wspomnienia z dzieciństwa.

U Łydżby emocjonalne migawki i klisze z osobistej „krainy łagodności” nakładają się na imaginarium małego miasteczka z Belle Epoque. Nastrój beztroski, nad którą dorośli wyrozumiale kiwają głowami, dziecinne zafascynowanie światem i młodzieńcza, wprawiająca w zakłopotanie intensywność doznań, znane artyście (i widzowi) z własnego doświadczenia, mieszają się z mitem bezpiecznej i uporządkowanej rzeczywistości pradziadków - kiedy -byli - małymi - chłopcami. Lokalna ojczyzna obrazów, które zawsze pozostają po zachłyśnięciu podziwem, zachwytem lub strachem, u Łydżby przekłada się na obrazki z fotoplastykonu, ze starych albumów, na wizerunek prowincjonalnego szczęścia w krótkich majtkach, z koronkową kokardą we włosach. Barokowy anioł o dość parafialnym rodowodzie ulatuje z bocznego ołtarza już nie z białą lilią czystości w dłoni, ale z kwiatem czerwonym jak pierwsza miłość pryszczatego szesnastolatka. Jednak bohaterowie prac Łydżby, choć zadomowieni w świecie emocji i sentymentów, które wolimy przypisywać dzieciom, mówią językiem dorosłych.

Z samolotami potężnymi jak dinozaury, złotowłosym chłopcem dosiadającym lwa, paniami pięknymi jak Helena z operetki Offenbacha i dziewczynkami wystrojonymi w sukienki do pierwszej komunii, zestawiona została chropowata forma i na wskroś nowoczesna estetyka. Artysta, choć odwołuje się do niematerialnego świata wspomnień odbitych w sentymentalnym lustrze małego miasteczka wyobraźni, malarską formą podkreśla materialność obrazów i ich absolutnie pozbawioną sentymentów cielesność. Ulotne wspomnienia, które słusznie podejrzewamy o fałszywą niewinność, zostały schwytane w pułapkę tłustej farby i nasyconych, czasem wręcz krzykliwych, gęstych barw. Właśnie dzięki dysonansom i twardości malarskiego stylu Łydżby, sentymentalne motywy dalej wzruszają i bawią, choć wydawałoby się, że już dawno powinien pogrzebać je kicz.