Rzymskie wakacje
Rzymskie wakacje

Z Rzymem jest tak, że jak tam raz pojedziesz, to przepadłeś. I ja tak właśnie przepadłem. Pierwszy raz byłem w Rzymie w 1998 roku z wycieczką zorganizowaną przez warszawską ASP, z grupą koleżanek i kolegów. Wprawdzie byłem już po dyplomie, ale na wyjazd się załapałem.
Przyjechaliśmy do Rzymu w nocy, mieszkaliśmy na obrzeżach, więc miasto zobaczyłem dopiero nazajutrz, kiedy zaczęła się pielgrzymka po muzeach – jednym, drugim, trzecim. Wielki zachwyt i przytłoczenie ilością dzieł sztuki jednocześnie. A w drodze z muzeum do muzeum wszystkie te kościoły znane z zajęć i podręczników historii sztuki. Słowem, dziecięcy zachwyt – o, kościół Il Gesù, o, droga rzymska! Na dodatek to był listopad, nie było turystów, zobaczyliśmy miasto takim, jakim widzą je rzymianie.
Dla mnie Rzym to pasmo nieskończonych możliwości i zachwytów – możesz zrobić sobie kilkudniową wycieczkę pod hasłem Caravaggio, a innym razem śladami starożytności.
Od kilku lat mam możliwość poznawać Rzym jeszcze inaczej, bardziej od środka. Michael Mellinghoff, Niemiec ożeniony z Włoszką, i osiadły w Rzymie, pokazuje moje obrazy tutejszej publiczności. Dzięki niemu poznaję dzielnicę Monti, w samym sercu miasta, z bliska przyglądam się życiu rzymian, goszczę w ich domach, jem z nimi kolacje na mieście i degustuję najlepsze Brunello.
Kilka lat temu odkryłem niezwykłą przyjemność rysowania w plenerze. Najczęściej używam cienkiego pędzelka i plakatówki. Lubię usiąść gdzieś wyżej, wejść na drugie czy trzecie piętro, i rysować. To dla mnie moment czystej radości. Jak niedawno byłem w Rzymie, to siedziałem na wzgórzu nad Ogrodem Botanicznym. Rysowałem Rzym z góry, te wszystkie dachy. Konkluzja z tego pleneru jest jedna: muszę sobie kupić lornetkę.

Via Panisperna
Kręta ulica dzielnicy Monti, w starożytnej części Rzymu, jest pełna zabytków, jednych z najstarszych w mieście restauracji, których początek sięga nawet XIX wieku, maleńkich pracowni, (…)
Kręta ulica dzielnicy Monti, w starożytnej części Rzymu, jest pełna zabytków, jednych z najstarszych w mieście restauracji, których początek sięga nawet XIX wieku, maleńkich pracowni, butików i barów. Jak się dobrze przyjrzeć, to widać tu Trattorię Cavarnelle i Barzilai, dwie knajpki, którym poświeciłem osobne obrazy.

Barzilai
Typowa włoska uliczka za dnia – chodniki zastawione skuterami. Ale nadejdzie wieczór, otworzą się restauracje i ulica zupełnie się zmieni, będzie jak w „Rzymie” Felliniego – stoliki (…)
Typowa włoska uliczka za dnia – chodniki zastawione skuterami. Ale nadejdzie wieczór, otworzą się restauracje i ulica zupełnie się zmieni, będzie jak w „Rzymie” Felliniego – stoliki zagarną chodnik a nawet jezdnię, ludzie będą biesiadować godzinami.

Trattoria Le Tavernelle
Wieść gminna niesie, że w tym lokalu podają najlepsze w Rzymie cacio e pepe, rewelacyjne spaghetti robione w sposób najprostszy z możliwych – kluski gotuje się w bardzo małej ilości wody, (…)
Wieść gminna niesie, że w tym lokalu podają najlepsze w Rzymie cacio e pepe, rewelacyjne spaghetti robione w sposób najprostszy z możliwych – kluski gotuje się w bardzo małej ilości wody, i tę gęstą, słoną wodę wylewa się na patelnię z uprażonym pieprzem, do tego dodaje się ser i prawie ugotowany makaron. Prymitywnie proste – tylko trzy składniki, no cztery, jeśli liczyć wodę, a efekt – rewelacyjny.

Fontana dei Catecumeni
Cudowne miejsce, Piazza della Madonna dei Monti. Plac i fontanna to kawiarnia pod gołym niebem. Miejscowi i turyści wynoszą wino i piwo (można tu dostać Ichnusa z Sardynii!) z okolicznych barów (…)
Cudowne miejsce, Piazza della Madonna dei Monti. Plac i fontanna to kawiarnia pod gołym niebem. Miejscowi i turyści wynoszą wino i piwo (można tu dostać Ichnusa z Sardynii!) z okolicznych barów i sklepów, i spędzają czas na stopniach XVI-wiecznej fontanny. Niby w Rzymie nie można obsiadać zabytków, ale w mieście, gdzie prawie wszystko jest zabytkiem, nikt się nie przejmuje takimi zakazami.


Panteon
Nigdy nie maluję z fotografii. Robię zdjęcia detali – bruku, hydrantu, szyldu, które wykorzystuję przy pracy nad obrazem. Posiłkuję się czasami modelami google street view, czy cudzymi (…)
Nigdy nie maluję z fotografii. Robię zdjęcia detali – bruku, hydrantu, szyldu, które wykorzystuję przy pracy nad obrazem. Posiłkuję się czasami modelami google street view, czy cudzymi przelotami dronem. Obraz „Panteon” namalowałem na podstawie relacji z trzech różnych przelotów, łączyłem kąty itd. W każdym razie takiej fotki w Internecie się nie znajdzie.

Caffetteria L’ 800
Wiosną 2010 roku pojechałem do Rzymu zrobić film z wystawy rzeźbiarza Antoniego Rząsy w kościele Santo Stefano Rotondo. W montażu wystawy brała udział rodzina Rząsów. Już pierwszego dnia (…)
Wiosną 2010 roku pojechałem do Rzymu zrobić film z wystawy rzeźbiarza Antoniego Rząsy w kościele Santo Stefano Rotondo. W montażu wystawy brała udział rodzina Rząsów. Już pierwszego dnia pracy o godzinie 13.00 zostaliśmy wyproszeni z kościoła, bo wtedy zaczyna się dwugodzinna przerwa obiadowa, a dla Włochów to święty czas. Kościelny wskazał nam najlepsze w okolicy miejsce na obiad - Caffetteria L’ 800 na . To był marzec, sezon na karczochy więc zamówiłem lasagne z karczochami. Była tak dobra, że do dzisiaj, jak ktoś mnie pyta, na co mam ochotę, co bym zjadł, to odpowiadam: lasagne z karczochami. Ten narożnik, w którym mieści się lokal, jest dość paryski, ale wystarczy wyjść za róg, i widok jest najbardziej rzymski z możliwych, bo na Koloseum.
Ten wyjazd miał jeszcze jeden wielki plus: wystawę Antoniego Rząsy otwierał pisarz Jarosław Mikołajewski, ówczesny szef Instytutu Polskiego w Rzymie. Oprowadził nas potem po mieście, opowiadał o „swoim” Rzymie.

Tańce na moście
To jest Ponte Sant'Angelo – Most Aniołów. I wprawdzie nie widziałem na nim tańczących ludzi, ale to nie ma znaczenia, bo na obrazie stwarzam taką sytuację. Jak chcę, żeby ludzie tańczyli, (…)
To jest Ponte Sant'Angelo – Most Aniołów. I wprawdzie nie widziałem na nim tańczących ludzi, ale to nie ma znaczenia, bo na obrazie stwarzam taką sytuację. Jak chcę, żeby ludzie tańczyli, to tańczą. Zresztą most jest zamknięty dla ruchu, a w Rzymie wystarczy, że ktoś z gitarą zacznie śpiewać „Volare…” i już ludzie przystają i przyłączają się, każdy pretekst jest dobry do spontanicznej zabawy. Podczas ostatniego pobytu w Rzymie, zobaczyłem na Ponte San Angelo sesję mody dla Vogue’a – modelki, ekipa, telebimy z logo modowych marek. A nad tym wszystkim wisiał olbrzymi księżyc w pełni i most zalewało pomarańczowe światło - magia.

Próbowanie wina
Michael Mellinghoff jest wielbicielem toskańskiego Brunello di montalcino. To czerwone wino znane z długowieczności, dojrzałość osiąga po 5 – 10 latach, i nadaje się do przechowywania przez (…)
Michael Mellinghoff jest wielbicielem toskańskiego Brunello di montalcino. To czerwone wino znane z długowieczności, dojrzałość osiąga po 5 – 10 latach, i nadaje się do przechowywania przez kilkadziesiąt lat.
Degustacja, to zawsze rytuał: wielkie kieliszki, obracanie wina w szkle, wąchanie, próbowanie. Trochę spektakl, ale jak już się skosztuje tego wina, to człowiek nie chce pić nic innego. Napój bogów.

3 piwa i szklanka
Piwo jest tu mniej ważne, bo akurat Moretti uważam za dość paskudne, ważniejsza jest szklanka projektu Leszka Nagrabeckiego. Cenię jego charakterystyczne szkła, lubię z nich pić i lubię je (…)
Piwo jest tu mniej ważne, bo akurat Moretti uważam za dość paskudne, ważniejsza jest szklanka projektu Leszka Nagrabeckiego. Cenię jego charakterystyczne szkła, lubię z nich pić i lubię je malować w martwych naturach.

Skutery
Rzym, jak każde inne włoskie miasto, jest pełen skuterów. Są głośne, skuteczne i wszechobecne – najlepszy środek transportu, i stały element pejzażu ulic i (…)
Rzym, jak każde inne włoskie miasto, jest pełen skuterów. Są głośne, skuteczne i wszechobecne – najlepszy środek transportu, i stały element pejzażu ulic i placów.

Melanżyk
W Rzymie miło po prostu posiedzieć w barze, poprzyglądać się ludziom, napić się wina czy piwa, doświadczyć beztroski biesiadowania. Wydaje się, że dla malarza to idealna sytuacja, żeby (…)
W Rzymie miło po prostu posiedzieć w barze, poprzyglądać się ludziom, napić się wina czy piwa, doświadczyć beztroski biesiadowania. Wydaje się, że dla malarza to idealna sytuacja, żeby rysować barowe scenki, ale ja tak ani nie lubię, ani nie potrafię, więc melanże powstają dopiero w pracowni.

Sora Margherita
Lokal na Piazza delle Cinque Scala w dzielnicy żydowskiej. Nieco na uboczu, w mocno garażowym anturażu. Ręcznie pisane menu ma swoją poetykę. Wiosną podają tu carciofi alla giudia, czyli (…)
Lokal na Piazza delle Cinque Scala w dzielnicy żydowskiej. Nieco na uboczu, w mocno garażowym anturażu. Ręcznie pisane menu ma swoją poetykę. Wiosną podają tu carciofi alla giudia, czyli karczochy po żydowsku (giudio to rzymskie określenie Żyda), smażone w głębokim tłuszczu, specjalność rzymskiej kuchni żydowskiej. Tiramisu też niczego sobie.