Idea ukryta w rzeczach
Budynki, budowle, obiekty. Zakotwiczone w naszej pamięci, w myśleniu o miastach, peryferiach, w obrazach z podróży, w widzeniu wiejskiej drogi, brzegu morza, tarasu, podwórka. Chropawość betonu, zapach drewna, cynober cegły, kolor neonu. Dom, pałac, fabryka, dworzec. Altana w parku, brama wjazdowa, basen, trampolina, stacja benzynowa. Światło padające na podłogę, ściany, asfalt szosy. Zakodowane widoki, krajobrazy dopełnione architekturą.
Obecność niektórych budowli kryje dla mnie pewną tajemnicę
– pisze architekt Peter Zumthor w swojej książce Myślenie architekturą - Zdają się one po prostu być. Nie darzy się ich szczególną uwagą. A jednak bodaj nie sposób wyobrazić sobie miejsca, w którym stoją, bez nich. Budynki te wyglądają na mocno zakotwiczone w ziemi. Wywołują wrażenie, że są naturalną częścią otoczenia, i mówią:
. I dodaje: Jestem taki jakiego mnie widzisz, i tutaj przynależę
Mam namiętne pragnienie projektowania takich budynków, które z biegiem czasu w oczywisty sposób zrastają się z kształtem i historią swojego miejsca.
Ideał, który czasami się spełnia.
Warszawa to Pałac Kultury, Katowice – Spodek. Pocztówkowe kadry, migawki telewizyjne, zdjęcia wyskakujące po wpisaniu hasła w Google. Pierwsza myśl o Kopenhadze to może być pomnik Syrenki, ale równie dobrze już widok wyłaniającej się z wody Opery Królewskiej. Maria Kiesner w myśleniu o architekturze i jej malowaniu dostrzega motyw wart obrazu i w tych obiektach znanych, symbolach miejsc, i małych, zapomnianych, z obrzeży. Zachwyca się willami klasyków modernizmu, jasnością planu, prostotą bryły, i powojennymi „sockami” - Jest w tej architekturze jakiś rodzaj milczenia
– mówi - szlachetność proporcji, celne rozłożenie akcentów
, ale dostrzega też wrastające w pejzaż i ludzką świadomość budynki industrialne – jak elektrownia atomowa w Czarnobylu, śląskie kominy fabryk z początku XX w., czy współczesne turbiny wiatrowe. Czasami to akcenty podkreślające urodę otoczenia, kiedy dopiero odpowiednia forma architektoniczna sprawia, że krajobraz „rozbrzmiewa”, czasami, w rzeczywistości, szpecące dominanty. Maluje je w szerokich planach, pokazując ich monumentalność, piękno a czasami grozę, ale wybiera też bardziej kameralne ujęcia, skupiając spojrzenie na fragmentach architektury, na jakimś elemencie.
Ludzie od zawsze mieszkali w pejzażu, w pejzażu też pracowali
- pisze Zumthor - Niekiedy pejzaż cierpi skutek tego, że w nim żyjemy i wykonujemy swoja pracę. Niemniej jednak nasza historia obchodzenia się z ziemią jest na dobre i złe zapisana w pejzażu, który zapewne dlatego nazywamy pejzażem kulturowym. Toteż obok poczucia przynależności do przyrody istnieje także poczucie związku z historią, które przekazuje mi pejzaż
.
Obiekty na obrazach Marii Kiesner, to samoistne byty w przestrzeni obrazu. Nawet jeśli rozpoznajemy miejsce, przywołujemy nazwisko architekta, to sprawa zupełnie drugorzędna, a nawet nieistotna. Kiesner nie maluje z natury – wybiera stare pocztówki, zdjęcia w albumach, reprodukcje, kadry z YouTube. Na jej obrazach wybrane obiekty szlachetnieją – oczyszczone z dekoracji, z niepotrzebnego według artystki detalu, zyskują jakiś uniwersalny charakter, tracą związek z przypisanym im wcześniej konkretnym miejscem. W rezultacie budynki wyglądają trochę jak makieta z papieru
– stwierdza artystka - Nie mają swojej masy, są wyidealizowane. Ja je takie lubię
. Wyalienowane z rzeczywistości, stają się anonimowe, zamykają w sobie tajemniczą pustkę, a jednocześnie pozwalają doświadczyć swojej przestrzeni. Nastrój tych obrazów, ich metafizyczność, jest niezmiernie ważny i charakterystyczny.
Nie ma żadnej idei
– mówi Peter Zumthor - prócz tej ukrytej w rzeczach
.