Schronienie

Małgorzata Czyńska Rozmawia Małgorzata Czyńska



Katarzyna Karpowicz


Z Katarzyną Karpowicz rozmawia Małgorzata Czyńska


Rysujesz w samolocie, widziałam zdjęcia z twojej niedawnej podróży do Hiszpanii. Rysunek z powrotnego rejsu do Polski trafił nawet do tego katalogu – tytuł LH1113 jest po prostu numerem lotu. To twój sposób na nudę?

To jest mój sposób na oswojenie strachu, na zapomnienie o tym, że jestem zamknięta w maszynie unoszącej się w powietrzu.

Katarzyna Karpowicz Katarzyna Karpowicz

Boisz się latać?

Bardzo się boję. Przez całe lata wsiadałam do samolotu bez lęku jak do autobusu czy tramwaju. Jestem z rodziny pilotów, od dziecka latałam z wujkiem pilotem helikoptera i nawet z dziadkiem, który raz zabrał mnie w rejs zabytkowym samolotem, dużo podróżowałam. Interesuję się tym, nawet czasem, malując, słucham podcastów na temat lotnictwa, wiem, że latanie jest bezpieczne. Wszystko było dobrze do czasu, kiedy w 2010 roku samolot, którym leciałam, wpadł w potężne turbulencje, spowodowane burzą z piorunami. Lotnisko we Frankfurcie zostało zamknięte, a nasz samolot miał przymusowe lądowanie w Norymberdze. Czekaliśmy w samolocie kilka godzin na pozwolenie na wznowienie lotu. Jak tylko mogli, to pozwolili na start, ale pogoda nadal była zła, więc wpadliśmy w kolejne turbulencje, bardzo nieprzyjemne. Pierwszy raz myślałam, że nie wyjdę żywa z samolotu. To doświadczenie mnie naznaczyło, zmieniło moje kolejne podróże samolotem, choć oczywiście próbuję sobie z tym radzić, jednak stres związany z lataniem nie daje o sobie zapomnieć. A trochę nie mam wyjścia, bo nie zawsze da się wsiąść w pociąg, który lubię najbardziej. Niedawno znalazłam sposób na ten organiczny, nieracjonalny stres: rysuję, chronię się w rysowaniu. W podróż zabieram papier i trzy przezroczyste piórniki z kredkami i pisakami, tym sposobem łatwiej mi w małej przestrzeni odnajdywać potrzebne kolory. Zresztą ta metoda pozwoliła mi wcześniej przetrwać czas poważnej choroby, wielogodzinne siedzenie na szpitalnych korytarzach, w poczekalniach do gabinetów lekarzy. Mogłam kurczyć się ze strachu albo rysować. Wybrałam to drugie.

Katarzyna Karpowicz Katarzyna Karpowicz

Sztuka jest twoim schronieniem. Zawsze pomaga?

Jak się teraz nad tym zastanawiam, to rzeczywiście zawsze mi pomaga i pomagała. W dzieciństwie ciągle rysowałam, i nie tylko dla przyjemności czy dla zabawy. Bałam się zostawać sama w domu. Gdy czekałam na rodziców, zamiast ze ściśniętym żołądkiem i bólem brzucha wypatrywać ich przez okno, czy już wracają, starałam się zająć rysowaniem. Był we mnie, i jestem pewna, że nie tylko we mnie, że to jest zbiorowe dziecięce doświadczenie, strach o najbliższych, o własną egzystencję, o to, czy do mnie wrócą cali i zdrowi.

Katarzyna Karpowicz Katarzyna Karpowicz

Miałaś lęki związane z wyborem zawodu? Malarstwo to niepewny kawałek chleba.

Musiałam zaakceptować niepewność wpisaną w ten zawód. Jako dziecko malarzy miałam bardzo silną potrzebę stabilizacji. Myślałam, że można zastosować racjonalną strategię: rygorystycznie przestrzegać rytmu dnia i dyscypliny. Narzuciłam sobie ekstremalny system, który okazał się ciasnym gorsetem. Wiem, że wtedy było mi to potrzebne, żeby zapanować nad niepewnością, żeby ochronić siebie i swoje malarstwo. Jestem dwanaście lat po studiach. Pierwsze dwa lata po dyplomie były dla mnie czasem wydobywania się z akademickiej nauki, zrzucaniem z siebie profesorskich zaleceń, form, w które próbowano mnie wtłoczyć, rodzajem oczyszczenia. Kolejne lata były czasem wzmożonej koncentracji, ciężkiej pracy, walki o przetrwanie, bo trzeba utrzymać siebie, pracownię, przyszłe obrazy, trzeba odnaleźć się na rynku sztuki, a kiedy to się stanie – ugruntować pozycję. W sztuce nieustannie trzeba potwierdzać swoje istnienie, styl, artystyczne wybory. Nauczyłam się – pewnie intuicyjnie do tego doszłam – że jak jest kiepsko, jak jest źle, to się nie załamuję, tylko staram się czerpać radość i siłę z pracy. A kiedy przychodzi sukces, pochwały i propozycje, to też się nimi nie zachłystuję, tylko maluję. Doceniam komfort pracy, który mam teraz, ale wiem też, właśnie z racji tego, że jestem z rodziny malarzy, jakie są blaski i cienie uprawiania sztuki. Wiem, że zawsze będzie mi towarzyszyć niepewność. Najważniejszy jest proces, a nie efekt końcowy, nie moment sukcesu. Od świętowania z butelką szampana, co oczywiście przez jeden wieczór też jest miłe, bardziej ucieszy mnie fakt, że w pracowni czekają na mnie czyste płótna, gotowe na moje nowe obrazy. Malarstwo jest moim domem, moim schronieniem, więc bez względu na wszystko, cokolwiek by się działo, idę do domu. Wobec katastrofy, wobec końca świata, idę do pracowni, do malowania.

Katarzyna Karpowicz Katarzyna Karpowicz

Stajesz przed pustym płótnem ze strachem czy z nadzieją?

Zawsze z nadzieją, z gotowością do pracy. W malarstwie jestem nieustraszona. Puste płótno, pusta kartka papieru budzą we mnie pięcioletnią dziewczynkę, która zaraz będzie się bawić. Oczywiście czuję odpowiedzialność za obraz, mam swoje ograniczenia. Teraz, kiedy znowu robię wiele prac na papierze, czuję rodzaj wyzwolenia, zmiany. Do niedawna tak poważnie traktowałam moje obrazy, że nie zwracałam należytej uwagi na rysunki. Rysunki powstają trochę poza udziałem świadomości, to nigdy nie jest zadanie. Podejmuję decyzje na bieżąco, nigdy tak do końca nie wiem, co narysuję.

Katarzyna Karpowicz Katarzyna Karpowicz

Płótno narzuca większy rygor?

Na pewno tak, bo to jednak płótno, bo farby, a wybieram zawsze te dobre i drogie, w wyszukanych kolorach. Nie robię szkiców do obrazu, planuję od razu na płótnie, kompozycja i dobór kolorów muszą więc być przemyślane. W rysunku jest więcej swobody. Uwalniam się w rysowaniu, daję sobie większe prawo do błędu. Ale też z rysunkiem jestem chwilę, a nad obrazem pracuję czasami nawet kilka miesięcy. Widzę jednak, że powoli coś się we mnie przełamuje, jakby sposób myślenia z rysunków przechodził na obrazy i to daje im coś dobrego. Zaczynam traktować obrazy mniej ostatecznie. Sama jestem ciekawa, w jakim kierunku to mnie poprowadzi, i jestem gotowa zaryzykować.

Katarzyna Karpowicz Katarzyna Karpowicz Katarzyna Karpowicz

Byłaś dzieckiem wysoko wrażliwym. Jesteś kobietą wysoko wrażliwą, jesteś artystką wysoko wrażliwą. Zawsze dużo mówiliśmy o nastrojowości twojej sztuki, refleksyjności, metafizyczności itd. Teraz wiele w niej niepokoju, nawet grozy. Apokaliptyczne pejzaże, lęk w oczach, samotność.

Dwa lata pandemii, wojna, osobiste przeżycia zostawiają ślad. Mierzę się z trudnymi tematami, z mrokiem, ale maluję je po swojemu, bez dosadności. Są przecież horrory Hitchcocka i horrory klasy B. Estetyka determinuje moją sztukę. Malowałam operacje, ale nie weszłam w organiczność, nie grzebałam w ranie. Coś groźnego czy bolesnego może być namalowane w sposób subtelny, elegancki i działać równie mocno i wstrząsająco na wrażliwego odbiorcę.

Katarzyna Karpowicz Katarzyna Karpowicz Katarzyna Karpowicz Katarzyna Karpowicz

Wierzysz w happy end?

Ciągle wierzę w happy end, bo moje życie jest jednym wielkim happy endem po katastrofach. Wiem, świat zwariował, codziennie mierzymy się z lękiem z powodu wojny w Ukrainie, ciąży nam wizja katastrofy klimatycznej, boimy się o materialny byt, a jednak głęboko wierzę w światło, wierzę w sztukę.

Kraków, 31 października 2022



Wybrane prace

zobacz wszystkie