Dialog

Bartosz Płachno Rozmawia Bartosz Płachno



Bartosz Płachno w rozmowie z Katarzyną Karpowicz.

Katarzyna Karpowicz

B.P.:

Kasiu, czy Twój cykl medyczny ma bardziej charakter autobiograficzny czy bardziej uniwersalny?

K.K.:

Można powiedzieć, że podstawy wynikają z mojego własnego doświadczenia, ale wiem, że odbiorcy niejednokrotnie odnajdują w tych pracach siebie samych i osobiste odczucia. Ten cykl jest specyficzny bo to są prace na papierze, wykonane w domu, przy stole, narzędziami, które akurat miałam pod ręką. Prace powstały w kolejnych dniach, zaraz po operacji. Dyskomfort i ból pozwalały mi na dwie godziny dziennie pracy. Miałam wtedy wielką potrzebę przelania mojego doświadczenia na papier. To jest tak ze wszystkim co tworzę, wynika z autobiografii, z osobistego przeżycia, ale ostatecznie staje się uniwersalne bo nie zapisuję tego dosłownie, ale przetwarzam i sprowadzam do symboliki, mojej własnej, ale chyba też czytanej przez ludzi o podobnej do mojej wrażliwości, lub o podobnych doświadczeniach.

B.P.:

Nowotwór coś obcego a raczej – zepsuty fragment maszynerii ciała - komórki, które „zbuntowały” się przeciw regułom. Jako osoba o dużej wrażliwości, jak odczuwałaś, że musisz pozbyć się fragmentu ciała?

K.K.:

Wiąże się z tym niezwykła historia, która ostatecznie zaowocowała snem, takim trochę pół świadomym. Przyśniło mi się, że muszę zdiagnozować się nie tyle dla siebie co dla moich bliskich. Koniecznie dla innych. To było bardzo mocne uczucie i ciążyło mi, tym samym kierowało na dobrą drogę. Spotkałam na niej świetnych lekarzy, którzy mi pomogli. Dodam, że nowotwór złośliwy rozwijał się we mnie od czasów nastoletnich, niezauważalnie, także trudno było to wychwycić przy regularnych badaniach. Myślę, że to był bardzo dobry i ostatni bezpieczny moment, żeby pozbyć się tego błędu z organizmu.

B.P.:

Zamaskowane postacie otwierają bohaterkę Twoich obrazów/Cię. Ale dla mnie to wygląda nie tylko na operację ale rytuał, obrzęd. Jak postrzegasz operację? Czy z utratą świadomości, całkowitym oddaniem się w ręce innych wiąże się lęk?

K.K.:

Dobrze to odczytałeś bo ja tak właśnie to postrzegam. Rytuał, obrzęd, magia, wielka sztuka. Piękna operacja-tak bym podsumowała moje doświadczenie. Udało mi się przekroczyć barierę lęku, ale zanim to zrobiłam długo nad tym pracowałam, szukałam sposobu dla siebie. Okazało się, że lęk zamienia się w ciekawość i obserwację z uwagą tego co się dzieje. To dało mi możliwość intensywnego zapisywania w pamięci scen, uczuć, sytuacji, a potem przetwarzania tego na język malarstwa, czy też rysunku. To było piękne doświadczenie za które jestem bardzo wdzięczna mojemu chirurgowi. Co ważne, znieczulenie było miejscowe więc mogłam być świadkiem tego dramatycznego teatru, w którym odgrywałam główną rolę jako pacjentka.

B.P.:

W obrazie Piękna operacja, 2019 pojawia motyw niebieskiej kulki/perły. Motyw ten występuje w Twoich innych cyklach. O ile w nich raczej upatrywałbym pozytywnej symboliki, to jakie znaczenie ma w P. Operacji?

K.K.:

To chyba jest ten motyw autobiograficzny właśnie, to niebieskie szkiełko, magiczna kulka, coś takiego mojego, własnego, symbolicznego co mi towarzyszyło od dzieciństwa, a zostało wydobyte w 2018 roku przy mojej wystawie w Galerii Art na Krakowskim Przedmieściu. Wtedy pojawiły się pierwsze obrazy z kulkami, które symbolizują bardzo wiele różnych rzeczy, są niejednoznaczne, każdy może je inaczej interpretować. Wtedy w 2018 roku jak malowałam te obrazy czułam coś inaczej, jakieś takie przeczucie, tylko nie wiedziałam czego. Kto wie, może ta kulka to symbol tego co jest zapisane jako los człowieka, albo losy. Do tego bym się skłaniała, jest wiele losów i one są jak te szklane kulki, nieodgadnione, trudne do wyboru, piękne i bardzo osobiste. W tym obrazie może to być symbol mojego własnego losu w dłoni lekarza, czarodzieja, mistrza ceremonii.

B.P.:

Lekarz staje się w Twoich obrazach w pewnym sensie kapłanem, który oczyszcza ciało, a samo operacja ofiarowaniem w świątyni. W dwóch obrazach z cyklu odnajdujemy dzieci, mimo że otoczone przez liczne postacie, są ukryte, pozornie nie zainteresowane rytuałem, skupione na malowaniu. Obraz z chłopcem jest w ciepłych barwach, ten z dziewczynką w chłodnych. Jaka jest ich rola?

K.K.:

Jako dziecko rysowałam bardzo dużo, codziennie, rysując tłumaczyłam sobie to co mnie otaczało. Dziecko jest tu takim niewinnym, szczerym, autentycznie przeżywającym narratorem obrazu.

B.P.:

Tworzysz w ten sposób malarski pamiętnik emocji. Choroba, a szczególnie taka jak nowotwór złośliwy, to wydarzenie niezwykle intymne. Wzmaga autorefleksję. Widzimy dziewczynę w pozycji embrionalnej w macicy, postać schowaną w namiocie. Samotność w deszczu. Mimo to znalazłaś malarski język, którym odważnie dzielisz się z nami swoimi przeżyciami. Czy po wystawie w Galerii nie chciałabyś zaprezentować niektórych obrazów na oddziale onkologicznym? Twoje emocje i historia mogłyby pomóc.

K.K.:

Oddział onkologiczny to takie miejsce w którym każdy chciałby przebywać jak najkrócej, a jeśli już to otoczony czymś własnym, znanym, nie wymagającym. Nie sądzę, że mogłabym pomóc jakkolwiek tymi pracami w momencie takiego stresu. Natomiast już poza tym obszarem, we wnętrzu Galerii, te prace mogą działać na widza, który niekoniecznie przeszedł podobną drogę, bo te prace nie są o chorobie, ale o samotności człowieka w trudnym momencie życia. Pomimo kochających i wspierających osób dookoła ostatecznie to człowiek sam mierzy się z sytuacją. Nie da się tego wytłumaczyć, ale ważne mieć tego świadomość.

Katarzyna Karpowicz Katarzyna Karpowicz Katarzyna Karpowicz

B.P.:

Z Twoich obrazów wynika, że otaczały Cię „czułe” osoby, personel medyczny ale co najważniejsze bliscy ("Dziewczyna w różowej sukience"). Wciąż widzę symbolikę, wspólną dla Twojej twórczości (motywy rogatych masek, basen, drzewa) ale chciałbym byś sama przyznała czy po chorobie Twoje malarstwo zmieniło się?

K.K.:

Ciekawe pytanie, myślę, że trudno mi na to będzie odpowiedzieć bo nie mam wystarczająco dużo dystansu do własnej pracy, jestem w tym zanurzona, być może za 10 lat z perspektywy będę mogła coś zauważyć. Tylko dla mnie to jest mało interesujące, to co już za mną, także nie za bardzo lubię przyglądać się swoim poprzednim dokonaniom. Interesuje mnie to co przede mną. Ciekawi mnie, czy kiedykolwiek jeszcze cykl "medyczny" się poszerzy. Liczę na to, że pozostanie jedynie rozdziałem, który już został przeze mnie napisany i skończony. Pozostanie dowodem na to, że z czegoś trudnego i ciężkiego można stworzyć coś wartego uwagi i ważnego dla twórcy i myślę, że również dla odbiorców.


Bartosz Jan Płachno (ur. 1978), biolog, botanik. Absolwent UJ w Krakowie; prof. tytularny (2018). Stypendysta Fundacji na rzecz Nauki Polskiej oraz Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Pracuje na Wydziale Biologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Specjalizuje się w anatomii, cytologii i embriologii roślin, ze szczególnym uwzględnieniem technik mikroskopii elektronowej oraz roślin mięsożernych jako obiektu badań. Kolekcjoner sztuki i szkarłupni kopalnych.



Wybrane prace

    • Spotkanie w Figon (Judiones de la granja)

      • Medium: Oil on Canvas
      • Size: 100 x 120 centimeters
      • Price: PLN 38000

    zobacz obraz kup obraz

    • Hipnotyzer

      • Medium: Oil and mixed media on paper
      • Size: 50 x 70 centimeters
      • Price: PLN 14000

    zobacz obraz kup obraz

zobacz wszystkie