Miasta polskie. Prace z lat 1966-1969
Dwurnik namalował obraz Moje podwórko w 1985 roku po powrocie z rocznego stypendium w Niemczech. Po pobycie na Zachodzie tym boleśniej odczuwał kontrast pomiędzy europejskim poziomem życia i stylem wschodnioeuropejskim. Jego rodzinne miasteczko Radzymin było w jego obrazach symbolem tej wschodnioeuropejskiej anarchii, bezładu i bałaganu.
Na tym obrazie jest więcej zwierząt niż ludzi. Dwurnik często maluje ludzi pod postacią zwierząt. U Dwurnika są to ludzie w zwierzęcych skórach. Psa zdradza jednak „ludzka” fajeczka, która trzyma w pysku. Zwierzęta wędrują przez Moje podwórko od lewej strony obrazu do prawej, ich ruch kieruje się poza obraz. To wieczny ruch - migracja.
1984 rok to smutne czasy stanu wojennego w Polsce, politycznych represji i społecznego marazmu. Z otoczenia Dwurnika co chwilę ktoś emigrował. Ci lepsi, znający języki emigrowali oczywiście do Ameryki lub Europy Zachodniej. Ci gorsi, biedacy, przenosili się do innego miasteczka lub do stolicy, pracować w fabryce. Także ci, którzy umierali – „emigrowali”.
W ten sposób obraz pokazuje konkretne miejsce, dom na ulicy Mickiewicza w Radzyminie, gdzie Dwurnik mieszkał w dzieciństwie, ale równocześnie Polskę, jako miejsce „tranzytowe”, nie nadające się do życia. Wszyscy namawiali Dwurnika, żeby opuścił Polskę. Miał ku temu wiele okazji. Dwurnik jednak wytrwał, pozostał tu, bo gdzie indziej było jeszcze gorzej. Jest teraz najbardziej znanym polskim twórcą.
Moje podwórko to także przykład urbanistyki i architektury typowej dla tej części Europy, gdzie mieszkamy. Polskie miasteczka są zawsze malownicze. Zawsze znajdziemy tutaj trochę ładnego detalu architektonicznego, dużo bałaganu. Ślady lepszych czasów w bogatej ornamentyce architektury i współczesnego bałaganu. O te domy nikt nie dba, należą do państwa, odebrano je właścicielom. Nikt ich nie remontuje, nikt nie celebruje życia w nich. Po prostu tu się żyje, życiem najprostszym, życiem naturalnym, żyje się „na chwile”.