O nietrwałej miłości rzeczy świata tego

Katarzyna Rzehak Tekst: Katarzyna Rzehak

Czyste i kunsztownie zakomponowane martwe natury Tomka Karabowicza na pierwszy rzut oka kojarzą się z XVII-wiecznym malarstwem holenderskim. Szczególnie te ostatnie ze szklanymi naczyniami, harmonią i absolutną jednością wszystkich elementów przywodzącą na myśl szkołę haarlemską i „Śniadania” Pietera Claesza i Willema Claesza Hedy. W obu przypadkach przejrzysta atmosfera izoluje świat perfekcyjnie sportretowanych przedmiotów. Jego wewnętrzną dramaturgię budują świetlne refleksy na gładkich powierzchniach, zwielokrotnione w odbiciach.

Tomasz Karabowicz Tomasz Karabowicz Tomasz Karabowicz

To jednak zbyt łatwe i zbyt oczywiste porównanie. Bo przy pewnym podobieństwie formalnym jest w obrazach Holendrów coś, czego u Karabowicza brak. Ich martwe natury to świadectwa upojenia dobrobytem. Trochę nuworyszowskie akty wiary w wieczne trwanie materii. Płynące z chęci zatrzymania, utrwalenia na płótnie przedmiotów-symboli dostatku, materialnego i estetycznego zaspokojenia. U Karabowicza nie ma śladu holenderskiej sytości. Tego protestanckiego przekonania, że doczesne posiadanie jest zasłużoną nagrodą. Jest za to asceza i strach przed kruchością świata, nietrwałością rzeczy. Haarlemscy mistrzowie malowali drogocenne puchary, dzieła sztuki jubilerskiej, chińską porcelanę, wyłowione z głębin morza owoce. Karabowicz wybiera przedmioty zwyczajne, może nawet biedne: szklane miski, fajansowe talerze, cynowe łyżki, śrubokręty, młotki. Jeśli zdarzy mu się martwa natura z owocami, to nie z żadnymi wymyślnymi egzotykami, tylko swojskimi dyniami, gruszkami, ogórkami. Tak jak u innych mistrzów martwej natury, Hiszpanów, u Karabowicza rzeczy przyziemne nabierają świetlistości, stają się lżejsze, nienaturalnie kruche. Jakby chciał je naznaczyć własną obawą przed utratą. Maluje je sucho, syntetycznie, z chirurgiczną precyzją.

Tomasz Karabowicz Tomasz Karabowicz Tomasz Karabowicz

Niektórzy widzą w tej manierze oschłość i wyrachowanie. Ja widzę gorliwość i czułość, tym większą, im cieńsze szkło, im bardziej nietrwały i ubogi byt. Tak patrzyli na świat przedmiotów Juan Sanchez Cotan czy Zurbaran, którzy malując główkę kapusty lub gliniany dzbanek umieli oddać napięcia i niepokoje ludzkiej egzystencji. Opowiadali nimi o własnej pokorze wobec dzieła stworzenia. I chociaż przedmioty umieszczali podobnie jak Holendrzy w matematycznie wyliczonej przestrzeni, ich martwe natury mają temperaturę religijnej żarliwości. Dalekie echo tego podejścia do świata widzę w obrazach Karabowicza. Jego martwe natury są raczej mistyczne niż zmysłowe, raczej poszukujące ostatecznej prawdy, jak u Hiszpanów, niż pewne siebie i zadowolone, jak te malowane przez Holendrów.



Wybrane prace

    • Irek

      • Medium: Oil on Canvas
      • Size: 100 x 130 centimeters
      • Price: PLN 7000

    zobacz obraz

    • After the game

      • Medium: Oil on Canvas
      • Size: 100 x 120 centimeters
      • Price: PLN 7000

    zobacz obraz

zobacz wszystkie